sobota, 19 września 2015

Epilog

/Perspektywa Nialla/

- Jesteś bratem mojej przyszłej żony, musisz być moim świadkiem.

- Nie chcę Niall. Wszyscy mnie zobaczą, a ja nie jestem nawet prawdziwym księciem. - Noah wykrzywia swoje usta, bawiąc się kremowym krawatem na jego szyi.

- Twój ojciec jest bratem króla, najstarszym z ich rodzeństwa, a Ty jesteś trzeci w kolejce do tronu.

- Jak to trzeci?

- Pierwszy jest Leon, co nikogo nie dziwi, a po ślubie z Charlotte ja będę drugi.

- Chcesz się z nią ożenić dla władzy? - pyta z wyrzutem, podnosząc się gwałtownie z dużego fotela.

- No co ty, Noah! Kocham twoją siostrę. - zapewniam go próbując ukryć śmiech. - Nie mógłbym zabrać tronu prawowitem władcy.

/5 lat później/

- Kochanie!

Wołam otwierając drzwi ogromnej sypialni. Charlotte zwinięta w kulkę na łóżku, przytula do siebie jej ukochanego misia, którego dostała od Leona przed jego wypadkiem, patrząc na mnie z przerażeniem. Uśmiecham się do niej szeroko, przekręcając klucz w zamku i chowając go do swojej kieszeni.

- Co chcesz dziś robić, księżniczko?

Skaczę na wolne miejsce obok i przytulam ją do siebie, całując jej policzki.

- Chciałabym spotkać się z Noah. - mruczy, uciekając swoim wzrokiem od moich oczu.

- Twój brat wyrzekł się królewskiej rodziny, więc wyrzekł się także ciebie. Nie zasługuje na spotkania z królową Anglii i Irlandii.

- A Leo?

- Leo przeżył bardzo ciężki wypadek, nie powinniśmy go niepokoić.

- Spowodowałeś go dwa lata temu!

- Nie krzycz na mnie. - ściskam jej szczękę, stykając ze sobą nasze nosy. - Nigdy.

- Przepraszam.

- Nie gniewam się, kochanie. - głaszczę jej włosy, uśmiechając się lekko. - Kochasz mnie?

- Tak.

- Tak? - zaciskam palce na jej głowie, na co cicho syczy.

- Kocham cię, Niall.

- Ja ciebie też, Lottie. Nikt, ani nic mi cię nie odbierze.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Chapter 14

- Czy możecie w końcu wyjaśnić nam o co chodzi?

Kurczę się na skórzanej kanapie, gdy mój ojciec lustruje naszą czwórkę rozzłoszczonym spojrzeniem. Od kilku minut razem z wujem Edwardem próbuje nakłonić nas do wyjaśnienia kim jest Noah. Niall siłą dostał się do królewskiego biura, aby głaskać moją dłoń, myśląc, że to jakkolwiek mi pomoże. Wuj Edward ogląda swoje paznokcie, mrucząc pod nosem.

- Twoja matka wyjechała godzinę temu krzycząc, i nikt nie będzie za nią płakał, ale nie wiadomo co powiedziała lub powie dziennikarzom, którzy i tak ją dopadną, gdziekolwiek się wynosi.

- Poleciała do Francji. Do wuja Samuela. - mruczę cicho, nie chcąc niepotrzebnie denerwować ojca.

- A możesz nam z łaski swojej powiedzieć dlaczego?

- Niech pan nie będzie dla niej wredny! - Niall unosi swój głos, wlepiając wzrok w mojego ojca. Wszyscy patrzymy na niego w milczeniu, gdy kontynuuje swoją obronę. - Powinien pan krzyczeć na swoją żonę a nie córkę. Wyzywała ją od puszczalskich i to przy jej przyszłej teściowej! Na szczęście moja matka ma lepsze serce i nie wierzy w takie brednie.

- Wybacz mi książę, ale dlaczego tu jesteś? Siłą zająłeś miejsce obok mojej córki a czuję, że nie masz nam nic do powiedzenia w sprawie, o której dyskutujemy. - ojciec opiera dłonie na biodrach i patrzy na niego wyzywająco. Jego postawa świadczy o zdenerwowaniu, co w tym momencie nie jest dobrym znakiem dla Nialla.

- Jestem tu, aby bronić mojej narzeczonej.

- Przed czym?

- Przed pochopnymi oskarżeniami, które zmyśliła jej matka.

- Dobrze, przestańcie. - król w końcu podnosi się z fotela i staje obok mojego ojca. - Kim jest ten chłopak?

- To Noah. Spotkaliśmy go w parku. Nie miał domu, więc zabraliśmy go tutaj.

- Nikomu o nim nie mówiąc?

- Mówiłem ci, że prędzej dostaniesz psa. - wypomina Leo, zaplatając ręce na piersi. Jego słowa ranią Noah, ponieważ kurczy się przybliżając do mnie odrobinę.

- Co powiedziała o tobie matka?

- Że zdradzam Nialla z Noah i jestem puszczalska. Przecież to nie prawda, ja kocham Nialla.

środa, 26 sierpnia 2015

Chapter 13

- Kto to jest, Charlotte?

Przerażona wpatruję się w sztuczną twarz mojej matki. Jej ochroniarz trzyma za ramię bliskiego płaczu Noah, którego wzrok błaga mnie o pomoc.

- Ja.. Ja..

- Wysłów się wreszcie ty puszczalska dziewucho! - krzyczy wściekła, a Laura agresywnie odkłada filiżankę na talerzyk.

- Jak możesz mówić tak do własnej córki? - oburza się, podnosząc z wiklinowej ławki. - Charlotte to najcudowniejsza dziewczyna na świecie. Kocha mojego syna i nie mogłaby go zdradzać!

- Kocha? Nienawidzi jego i całej waszej rodziny za to, że musi za niego wyjść.

Niall ściska moją dłoń, gdy widzi łzy w moich oczach.

- Jak możesz tak kłamać, Catherine? W Charlotte nie ma nawet krzty nienawiści.

- Ona nie kłamie, proszę pani. - szepczę.

- Charlotte - Niall chce mnie uciszyć, ale kręcę na niego głową.

- Nie kocham Nialla. On wyznaje mi uczucia, ale one nie mogą być prawdziwe. Nie można kochać kogoś, kogo zna się kilka dni.

- Czy mogę w końcu dowiedzieć się jak ten brudas znalazł się w moim pałacu?

Czuję nagły przypływ wściekłości, który zmusza mnie do wstania i wysuszenia łez w moich oczach. Niall wstaje za mną i próbuje mnie zatrzymać, gdy podchodzę do mojej matki, ale jego starania są w tej chwili bezowocne.

- Ten brudas, to człowiek, który ma więcej pokory niż ty. Szanuje nawet nieznanych mu ludzi, podczas gdy ty wyzywasz własną córkę od dziwek i próbujesz zrobić z niej lalkę lub ostatecznie zabić dla ukojenia straty wymarzonego króla. Jesteś zbyt ślepa, aby zauważyć jaki ból zadajesz ludziom wokół siebie. Jeżeli wyrzucisz Noah, wyrzucisz i mnie, ale dla twojego nieszczęścia cała nasza rodzina stanie po mojej stronie.

- Nie wiesz nic o życiu, smarkulo. - przerywa mi wrednie, po czym odchodzi, kiwając palcem na swojego goryla.

Czekam aż znika za żywopłotem aby rozpłakać się i upaść na twarde kamienie. W jednej chwili dopada do mnie Niall, szczelnie zamykając mnie w uścisku.

- Nie płacz, miłości. Błagam, nie płacz.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Chapter 12

- Wyglądacie razem tak uroczo.

Matka Nialla uśmiecha się do nas przed kolejnym łykiem jej zielonej herbaty. Chłopak odwzajemnia gest, delikatnie głaszcząc wierzch mojej dłoni. Jego palce dygoczą od dobrej godziny, ale stara się to ukryć na wszelkie sposoby.

- Dlaczego tata nie przyleciał? - pyta cicho, nie śmieląc się spojżeć w jej błękitne oczy. Laura smutnieje przyglądając się synowi.

- Ma wiele spraw na głowie. Musi dopilnować, aby premier południa był informowany o postępach waszego związku i przygotować wszystko na twoją koronację.

Kiwa potulnie głową i przysuwa się do mnie jeszcze bliżej, obejmując ramieniem w talii. Wtula nos w moją szyję i słyszę jak wydaje nim ciche i krótkie siorpanie.

- Czy ślub odbędzie się w Irlandii? - zwracam na siebie całą uwagę jego matki, ściskając jego dłoń.

- Nie, kochana. W naszej rodzinie jest tradycja, aby zawarcie małżeństwa odbywało się w rodzinnym kraju żony, ażeby ta wiedziała iż jej mąż traktuje poważnie ich związek.

- Rozumiem - kiwam lekko głową. - Ale będę musiała tam zamieszkać?

- Ależ oczywiście, skarbie! Jak król poradzi sobie bez swojej kobiety? Mężczyźni to tylko większe dzieci, które potrzebują stałej opieki i porady.

Uśmiecham się na jej żart, ale dobry humor nie jest mi pisany. - Ile zamieżasz mieć dzieci?

- Słucham?

Patrzę na kobietę z czystym zdziwieniem, a moje paznokcie wbijają się w skórę dłoni Nialla, aby oznajmić mu, że potrzebuję jego pomocy. Czuję jak chichocze w moje ramię, więc szturcham go lekko, przez co od razu reaguje.

- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, mamo.

- Jak to nie? To najwyższa pora, aby zaplanować wasze wspólne życie.

Niall chce wyjaśnić jej kolej rzeczy, ale przerywa mu wściekły głos mojej matki.

- Charlotte Marie Elizabeth Serms! Kim jest ten przybłęda?

czwartek, 13 sierpnia 2015

Chapter 11

- Zostaw! - kolejny raz krzyczę na Leo, gdy ściąga gumkę z moich włosów.

Od godziny męczę się z kuzynem, ponieważ nie chce puścić mnie na spacer z Niallem. Jego groźby nie okazały się puste. Przy wczorajszej kolacji nawiązywał swoje wypowiedzi do pobytu Noah w zamku, a gdy Leo go obraził chciał się wygadać, ale ostatecznie zaprosił mnie na dzisiejszy spacer.

Proszące, smutne oczy działają cuda.

- Charlotte

Drzwi pokoju otwierają się a do pomieszczenia wkracza dumnie uśmiechnięty wuj Edward.

- Tato, puka się. - jęczy Leo opuszczając bezwładnie ramiona. Jego ojciec czasami jest naprawdę wścibski. Kocham go jako wuja i szanuję jako króla, ale trochę brakuje mu do przykładnego ojca i człowieka.

- Nie jęcz, Leon. Przyszedłem do Charlotte. Twój narzeczony czeka przy wejściu do ogrodu od kilku minut a ty jeszcze w negliżu.

- Jestem ubrana wujku - mruczę głównie do siebie, wiedząc że i tak to zignoruje.

- Zbieraj się szybko, bo o drugiej przyjeżdża tu jego matka, więc musisz zdążyć się przebrać i godnie ją przywitać.

«»

- Jacy są twoi rodzice? - przerywam nudną ciszę między mną a Niallem.

Trzyma się blisko mnie i co chwilę zrywa kilka kwiatków splatając je ze sobą.

- Są w porządku. Moja matka to najmilsza kobieta na świecie. Ojciec wymaga ode mnie teraz o wiele więcej, ale nie jest tak samolubny jak twój wuj.

- Tak, wuj Edward to ciężki człowiek. Najbardziej cierpi na tym Leon.

- Dlaczego twój kuzyn mnie tak nie lubi?

Odwraca się przodem do mnie podnosząc w górę kolorowy wianek. Zakłada go na moją głowę i uśmiecha się słodko.

- Dziękuję - poprawiam go, lekko się uśmiechając. - Leo uważa, że chcesz mnie wykorzystać i że będziesz taki jak jego ojciec.

- Nie wierz mu, Lottie. Kocham cię i chcę abyś była ze mną szczęśliwa, na zawsze.

- Nie możesz mnie kochać, Niall. Znamy się tylko kilka dni. - kręcę na niego głową.

- Nie ma znaczenia czy to kilka dni, miesięcy czy lat. Kocham cię i nigdy nie pozwolę ci odejść.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Chapter 10

- Co?

Moje usta samoistnie wyginają się w uśmiechu, kiedy patrzę na niego ze zdziwieniem. Jest taki pewny siebie, a w życiu się nie całował? Nie, że ja mam to za sobą, ale on raczej nie ma nadopiekuńczego kuzyna, który odstrasza od niego wszystkich zainteresowanych. Tak genialny jest tylko Leo.

- Jesteśmy parą, a pary się całują.

- Raczej chodziło mi o ten pierwszy. Nigdy się nie całowałeś?

- Nie

- Dlaczego?

- Nie chciałem. I nie uśmiechaj się tak, bo wiem, że ty też nie.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Ponieważ twój nadopiekuńczy kuzyn wbija we mnie sztylety.

Obracam się w ramionach Nialla, aby zobaczyć na prawdę komiczny wyraz twarzy Leona. Jego oczy są prawie zaciśnięte, nozdrza rozszerzone a usta ułożone w krzywy dzióbek.

Zakrywam twarz rękoma, chcąc powstrzymać kłopotliwy napad śmiechu. Będę mu to wypominać do końca życia.

- Czy ty chcesz całować moją kuzynkę po tym jak zakazałem ci jej dotykać?

- To moja narzeczona, mogę robić z nią cokolwiek zechcę. A wasz mały kolega pomoże mi w tym.

Leo kilkoma krokami pokonuje dzielącą nas odległość i wyrywa mnie z uścisku blondyna, przyciskając do swojego boku. Niall zaplata ręce na piersi, stając w wyzywającej pozycji. Czy to jest walka kogutów?

- Nie możesz jej szantażować.

- Mogę. Będziesz chodzić ze mną gdzie zechcę i robić co powiem, bo inaczej twoi rodzice dowiedzą się o Noah.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Chapter 9

- Zadałem ci pytanie i oczekuję odpowiedzi.


Przełykam gulę w gardle, podnosząc swoją głowę w górę. Niall stoi kilka centymetrów przede mną, wbijając swoje spojrzenie w moje oczy, jakby chciał zabić wszystkich dookoła niego. Jest wściekły, a jego zaciśnięte usta utwierdzają mnie w tym.


- To Noah – uśmiecham się niewinnie. Spoglądam na chłopaka ukrytego za ciałem Nialla i próbuję dyskretnie pokierować go spojrzeniem do pokoju Leo. Kiwa głową już po chwili zamykając za sobą drzwi. – Mówiłam ci, abyś tu nie wchodził.


- To ja wyznaczam zasady w naszym związku. 


- Jakim związku? - prycham na jego słowa. - Nie jesteśmy żadnym związkiem. To durny układ króla i twoich rodziców.


- Jeśli nie będziesz szczęśliwa nasze wspólne życie również takie nie będzie.


- Nie chcę naszego życia.


Zapada między nami cisza, podczas której kilkukrotnie błagam, aby Leo pojawił się w pokoju. Niestety nie jestem wróżką a mój kuzyn to straszny leń, do którego informacje bardzo często docierają powoli.


- Czy twoi rodzice i król wiedzą o twoim koledze?


- Nie i proszę, abyś nikomu o nim nie mówił.


- Więc ja też mogę cię o coś prosić? - pyta przybliżając się do mnie o kilka centymetrów.


- Zależy o co.


Uśmiecha się szeroko dopadając do mojego ciała. Jedną dłonią obejmuje moją talię, a drugą podnosi podbródek w górę.


- Bądź moim pierwszym pocałunkiem.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Chapter 8

- Zaczęłaś więcej jeść.

Wzdrygam się słysząc obok siebie głos ojca. Zgiełk kuchni lekko cichnie, a kucharze chcą podsłuchać naszą rozmowę. Po wczorajszym ataku Nialla i moim wyjściu wszyscy pracownicy jak i goście będący na przyjęciu stworzyli wiele historii o rzeczach, które mogły wydarzyć się w jego sypialni. Oczywiście wszystkie są bzdurą, bo nikt nie wie, że chłopak zasnął przed moim przyjściem do niego.

- Zajadam stres. No wiesz.. zaręczyny, małżeństwo, te sprawy. – tłumaczę nerwowo, nakładając plaster szynki na starannie posmarowaną masłem kromkę chleba. 

Zaraz..

- Przecież nie jesz mięsa.

Cholera.

- Nie jem większości mięs. To różnica.

- I szynka znajduje się w tej większości.

- Tato – patrzę na niego zirytowana. Uśmiecha się, a jego koszula porusza się na piersi, gdy śmieje się bezgłośnie. – Przyszedłeś po coś konkretnego czy żartować z mojego odżywiania?

- Twoje odżywianie jest bardzo ważne, ale teraz jestem tu w innej sprawie. – głaszcze moje włosy.

- Zasnął zanim dotarłam do jego pokoju.

- Co?

- Niall. Chciałeś zapytać co robiliśmy. Zasnął, więc poszłam do siebie.

- Skąd wiedziałaś?

- Zawsze, gdy chcesz rozmawiać o relacjach międzyludzkich głaszczesz mnie po głowie, bo martwisz się, że zrobię lub powiem coś nieodpowiedniego, albo dam komuś się zranić.

- Rozpracowałaś mnie. – uśmiecha się szeroko, ale po chwili poważnieje. – Chciałem też porozmawiać o waszym małżeństwie. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała do Irlandii na całe lata. Jako ojciec czuję się niezręcznie z myślą, że kiedyś zostaniesz matką.

- Dlaczego?

- Podejrzewam, że twój nauczyciel wyjaśnił ci skąd się biorą dzieci. – mruczy z uniesioną brwią, a mężczyzna krojący warzywa dwa blaty obok nas zaczyna się śmiać. Posyłam mu krótki uśmiech, ale odwraca swój wzrok, gdy tylko na niego patrzę.

- Tak, tato. Wiem skąd się biorą dzieci.

- Więc wiesz, dlaczego czuję się niezręcznie.

- To, że jesteśmy narzeczonymi nie oznacza, że od razu zostaniesz dziadkiem.

- Mam nadzieję, kochanie. – całuje moje czoło, nie za bardzo dyskretnie zabierając jedną z przygotowanych kanapek. – Kocham cię, skarbie.


«»


- Mam śniadanie – uśmiecham się szeroko, wpadając do pokoju Noah.

Chłopak odwraca się do mnie wystraszony, a jego usta lekko drżą. Marszczę brwi, podchodząc bliżej niego. – Co się stało?


- Kim on jest, Charlotte?

czwartek, 30 lipca 2015

Chapter 7


- Wyglądasz przepięknie, Lottie.

Niall uśmiecha się delikatnie, bawiąc się kokardą na mojej talii. W takich chwilach nienawidzę mojej miłości do tych ozdób.

Trzyma mnie blisko siebie podczas naszego wolnego tańca do smętnej melodii fortepianu i skrzypiec. Królowa ma okropny gust, ale mimo to nie pozwala nikomu bez konsultacji z nią wybierać oprawy muzycznej.

- Nie mów na mnie Lottie.

- Dlaczego? Czy tak nie nazywa cię twój samolubny kuzyn?

- Leo nie jest samolubny.

- Czyli on tak po prostu chce spędzać z tobą czas, gdy ja mam zamiar to robić? – zadaje sztuczne pytanie, unosząc lewą brew. Mimowolnie uśmiecham się na ten gest, bo wszyscy mężczyźni w naszej rodzinie go potrafią i rozśmieszają tak wszystkich w trudnych momentach. – Sprawiłem, że się uśmiechnęłaś. – podekscytowany ton chłopaka odwraca mój wzrok od jego brwi na oczy, którymi wpatruje się we mnie z radością.

- Pierwszy i ostatni raz. – odpowiadam zaczepnie, przemilczając jego pytanie.

Dźwięk skrzypiec kończy krótki utwór, a wszyscy zebrani w ogromnej sali zaczynają klaskać. Wyrywam się z objęć blondyna i lekko kłaniam, czekając aż zrobi to samo.

Oklaski w szybkim tempie opadają, gdy Niall pada na swoje kolana, trzymając dłoń na klatce piersiowej. Jego usta są szeroko otwarte, próbując wpuścić do jego płuc jak najwięcej tlenu.

Jego osobisty ochroniarz odpycha mnie w tył, co zdecydowanie nie było konieczne, aby dostać się do chłopaka, wyciągając coś ze swojej kieszeni. Przy moim boku od razu pojawia się Leo, opiekuńczo obejmujący moją talię. Mężczyzna wstrząsa szarym inhalatorem i pomaga Niallowi go użyć. Trzyma chłopaka w prostej postawie, gdy ten bierze głęboki wdech, zostawiając lek w swoich drogach oddechowych przez kilka sekund. Przy wydechu głośno kaszle, ale żaden z nich nie widzi w tym chyba nic groźnego.

Wszyscy wpatrujemy się w nich zdziwieni, a Niall uspokaja swój oddech. Rozgląda się dookoła, zawieszając swój wzrok na mnie i szepcze coś do mężczyzny przy nim.

Ochroniarz wyprowadza go powoli z sali, nie zwracając uwagi na natarczywe spojrzenia ludzi. Gdy oboje znikają za drzwiami, pojawia się w nich niski chłopak znany jako pachołek księcia.


- Najmocniej państwa przepraszam. Książę Niall ma astmę, od dawna nie miał ataku, więc musimy się nim zająć. – tłumaczy, lekko pomagając swoimi dłońmi. – Prosił, aby księżniczka spędziła z nim czas, w którym musi odpocząć.

[Wattpad]

poniedziałek, 27 lipca 2015

Chapter 6

- Czy coś się stało, Charlotte?

Prycham na pytanie wuja Edwarda i podchodzę do krańca stołu, przy którym rozmawia wraz z moim ojcem. Kładę na blacie papier, wcześniej wściekle zebrany z podłogi a mój ojciec od razu zaczyna czytać pochyłe pismo.
Cierpliwie czekam na jego reakcję, wpatrując się prosto w oczy króla. W tej chwili nie obchodzi mnie to, że jest najwyższym organem władzy czy moją najbliższą rodziną. Oddał mnie rodowi Horanów za plecami całej rodziny.

- Jak mogłeś wydać to bez mojej zgody?

William podnosi się ze swojego krzesła wskazując palcami na kartkę, nadal patrząc na znaki w jej dole.

- I tak byś jej nie wyraził, a twoja córka i tak musi wyjść za mąż, więc lepiej, aby była z kimś kto wniesie coś dla Anglii niż została oddana upadającemu królestwu, aby je ratować. Nie uważasz? – uśmiecha się lekko, rozkładając ręce.

- Nie uważam.

- No cóż, nie masz już nic do powiedzenia. – śmieje się bez humoru. – Skończmy pogaduszki i pozwólmy kochanej Charlotte odejść, musi przygotować się na bal, aby wyglądać pięknie dla swojego księcia, a została jej niecała godzina.

«»

- Za mocno, mamo. – mruczę, wypuszczając z siebie ciężki oddech.

Moja matka ma obsesję na punkcie wyglądu. Co tydzień odwiedza swoje ulubione spa czasami zaciągając tam mnie.
Nie jest normalną matką, która kocha cię bezgranicznie. W jej głowie panuje Noah, którego widziała tylko przez szybę. Większość kobiet chciałaby mieć córeczkę, aby móc przebierać je w księżniczki, ale nie moja matka. Widziała Noah jako potężnego króla, a mnie jako słodką księżniczkę, która w wieku szesnastu lat opuści rodzinny kraj, a rok później wróci z małym dzieckiem na rękach i mężem u boku. Nienawidzi mnie za to, że jej plany się nie powiodły i przez to zniszczyła naszą rodzinę. Ona i ojciec śpią w oddzielnych sypialniach, mijają się bez słowa, a gdy muszą rozmawiać są dla siebie oschli. Na nieszczęście Williama nie mogą się rozwieść, bo królestwo brata matki upadnie.

- Więc zawiąż ją sama. – wyrywam się z zamyślenia, gdy matka trzaska drzwiami mojego pokoju, a sukienka rozluźnia się na moim brzuchu. Podchodzę do lustra i odwracam się tyłem, aby związać dwie, niebieskie wstążki.
Poprawiam kokardę, po czym zakładam baleriny i idę do pokoju Leo.

«»

- Gotowa?

Spinam się na pytanie Leo i ściskam mocniej jego ramię, próbując wyładować swoje nerwy na jego skórze.

- Nie.

- Książę północno-wschodniej Irlandii, Niall Horan. - wzdycham cicho patrząc jak Niall podchodzi do króla i składa mu lekki pokłon. Edward uśmiecha się do niego i ściska jego dłoń, szepcząc coś. Mój narzeczony uśmiecha się szeroko i spogląda na mnie w tłumie. – Księżniczka Anglii, Charlotte Serms. – wuj wyciąga rękę w moją stronę, dając mi znak, abym do niego podeszła. Wolnym krokiem zbliżam się do niego i zniżam w typowym damskim pokłonie. Całuje moją dłoń zanim wpycha ją w palce Nialla, stawiając nas przed sobą. – Ta dwójka, pięknych, młodych ludzi już za kilka miesięcy wstąpi w związek małżeński, aby mocą prawną oddać rodowi Horan należną im pozostałą część Irlandii.

[Wattpad]

czwartek, 23 lipca 2015

Chapter 5

- Co.. Co tutaj robisz, Niall? - pytam zdenerwowana lekko podnosząc swój głos przy wypowiadaniu jego imienia.
Noah wciska się do kąta pokoju za fotelem, na którym siedział i zakrywa swoje usta, aby prawdopodobnie nie wydać z siebie żadnego dźwięku.


Mój przybrany narzeczony chce wejść do pokoju, ale zatrzymuję go w progu. - Nie możesz tu wejść.

- Dlaczego? - pyta jakby od niechcenia i łapie moje dłonie ułożone na jego klatce piersiowej. - Jesteśmy narzeczonymi. Co moje to twoje, co twoje to moje.

- Przestań to ciągle powtarzać. Nie możesz i już. - wymuszam z siebie agresywny ton, wyszarpując dłonie z uścisku.

- Ale..

- Nie rozumiesz prostych słów? Nie znaczy nie.

Obok Nialla pojawia się zdenerwowany Leo, a ja oddycham z ulgą, gdy odciąga go od drzwi.

- Przerwałeś nam w rozmowie. - skarży się blondyn. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, kiedy patrzy na Leo przenikliwym spojrzeniem.

- Jako wyższy książę rozkazuję ci się oddalić. - szatyn prostuje swoją postawę, zbliżając się do niego o krok. 
Myślałam, że to Leo jest najwyższym człowiekiem jakiego znam, ale Niall góruje nad nim kilkoma centymetrami.
Chłopak śmieje się pod nosem i spogląda prosto w oczy Leo.

- W sprawie mojej przyszłej żony nie masz nic do powiedzenia. Jest moja i to dzięki Twojemu ojcu.
- Ja nie mam nic do powiedzenia? Jak to możliwe skoro jestem jedynym synem niepłodnego już Edwarda Sermsa i tym samym jedynym dziedzicem tronu, dopóki trwa dynastia Sermsów?

- Twój ojciec zna twoje negatywne nastawienie do mnie i wydał taki rozkaz specjalnie na moją prośbę. - uśmiecha się z wyższością i sięga do kieszeni marynarki. - Całkowitym przypadkiem mam go ze sobą. Ozdobiony podpisem twojego ojca, pieczęcią twego rodu i oh, popatrz - udaje zdziwienie, na co marszczę brwi. Czyżby Leo miał rację co do niego? - Czerwonym odciskiem pierścienia królewskiego. - wskazuje na dół żółtej kartki, gdzie widnieją wszystkie wymienione przez niego znaki i puszcza do mnie oczko, uśmiechając się głupio na widok miny Leo.

- Ale to jest..

- Tak, to czerwony pierścień zakładany podczas królewskich zaślubin. Charlotte zostanie moją żoną ktokolwiek się temu sprzeciwi. Nawet jej ojciec. - tłumaczy pewny siebie.

Przepycham się pomiędzy ramieniem Leo a ścianą i wyrywam kartkę z dłoni blondyna. Uważnie czytam każde słowo od razu rozpoznając pismo wuja Edwarda, dopóki papier nie wypada mi z dłoni.


- Niemożliwe - szepczę do siebie. - To nie prawda. - w moich oczach pojawiają się łzy, a kąciki ust Nialla od razu opadają. -Leo!

Wpadam w ramiona kuzyna, zaczynając cicho szlochać. Przyciska moją głowę do swojej piersi i całuje moje włosy.

- Przykro mi, kochanie. - mruczy cicho. - Nic z tym nie zrobię. Przepraszam.

[Wattpad]

środa, 22 lipca 2015

Chapter 4

- Możesz przestać? Dobrze wiemy, że go nie lubisz, więc już przestań na niego narzekać. – karcę Leo, mając dość jego narzekania na Nialla. Kocham mojego kuzyna, ale jest nadmiernie opiekuńczy jeśli chodzi o chłopców w moim otoczeniu.

Od dziecka dogadujemy się najlepiej z całej rodziny, ale Leo tak naprawdę chce zastąpić mi brata. Gdy miał sześć lat wmówił mi, że jesteśmy rodzeństwem, a rozpieszczoną trzylatkę łatwo oszukać. Przez dobry miesiąc krzyczałam na widok wuja Edwarda i cioci Elizabeth, uważając ich za kłamców, gdy mówili, że Leo to ich syn, a ja jestem bratanicą. Dopiero, gdy kuzyn przyznał się do kłamstwa i razem z rodzicami wyjaśnił mi nasze pokrewieństwo mogłam spokojnie przebywać z wujostwem.

- Jesteś po jego stronie? Już cię oczarował tym swoim kochaniem? – zadaje pytania z wyrzutem, kierując na mnie swoje wściekłe oczy.

- Co? Leo! Zastanów się o czym ty mówisz.

- Mówię o tym, że wszyscy uważają go za godnego naśladowania, skromnego księcia, a tylko ja znam prawdę. Nie jest tym kogo gra i chce cię tylko dla władzy.

- To, że twój ojciec taki jest nie znaczy, że każdy inny mężczyzna tak postępuje.

- Jeszcze go broń! – wyrzuca ręce w górę i opada na łóżko uderzając twarzą w poduszki. – Owinie cię wokół palca i zrobi swoją własną dziwką. – mamrocze.

Mimowolnie otwieram usta a Noah siedzący na wiszącym fotelu porusza się niespokojnie. Mija długa minuta ciszy, podczas której mój mózg kilkanaście razy powtarza słowa Leo i wyrzuca na niego wyzwiska, których w życiu nie słyszałam.

- Wyjdźcie – mówię cicho, zaplatając ręce na piersi. Leo podnosi głowę i patrzy na mnie zdziwiony, po czym przenosi wzrok na Noah, który już stoi przy drzwiach.

- Co?

- Wyjdź! – krzyczę wskazując palcem na drzwi. Leo szybko wstaje i chce do mnie podejść, ale robię krok w tył, przez co się zatrzymuje. – Proszę wyjdź.


/Narracja trzecioosobowa\


Noah siedział spięty na białym fotelu i rozglądał się po ogromnym pokoju. Jego noga nerwowo podskakiwała, ale próbował uspokoić swój umysł.

To nie jest moje miejsce.

Chłopak gwałtownie wstaje z siedzenia, gdy drzwi pokoju otwierają się.

- Wybacz – Charlotte śmieje się cicho, widząc przerażony wzrok szatyna. – Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie. Leo zawsze mnie wspiera i..


- Z kim rozmawiasz, kochanie?

[Wattpad]

środa, 15 lipca 2015

Chapter 3

- Lottie, twoi rodzice cię kochają, ale prędzej pozwolą ci kupić psa niż Noah zamieszkać tutaj. – Leo kolejny raz jęczy swój protest. Byłam zmuszona słuchać tego przez długie dwa kilometry, ale on nie może dać za wygraną nawet będąc w zamku. Według niego przyprowadzanie do królewskiego zamku bezdomnego, którego w ogóle nie znamy jest ogromnym błędem, ale gdybym zawsze słuchała mojego kuzynostwa nie byłabym ani wyrafinowaną, ani zbuntowaną księżniczką. Każdy z nas jest inny, ale to Leo najbardziej odstaje od postawy księcia, choć jest pierwszy w kolejce o tron swojego ojca, co jednak zobowiązuje go do zachowywania się w sposób odpowiedni. 

- Nie żebym narzekał, ale to było wredne.

Śmieję się cicho na uwagę Noah za co zostaję pociągnięta za nos. Głupim nawykiem Leo i jego ojca jest łapanie i ciągnięcie za nos lub brodę. Wuj Edward robi tak ze wszystkimi dziećmi jakie spotyka, niezależnie od ich pochodzenia, a Leo ogranicza się do mnie i kilku naszych kuzynów.

- Dlatego to będzie tajemnica. Nasze pokoje dzieli tylko jeden i Noah tam zamieszka.

- Ale to był pokój dla..

- Wiem – przerywam mu szybko i odwracam głowę w drugą stronę. Na ścianie zauważam powiększający się cień, więc popycham kuzyna w głąb korytarza.

- Co ty robisz?

- Ktoś idzie. Schowajcie się w moim pokoju, zaraz do was przyjdę.

Obydwoje patrzą za mnie, a Leo szybko się oddala ciągnąc za sobą zdziwionego Noah. Odwracam się z zamiarem zatrzymania niechcianego gościa jak najdalej od mojego pokoju, ale nie daję rady zrobić kroku, gdy zderzam się z czyimś ciałem i lekko chwieję.

- Moja uciekająca księżniczka jest trochę niezdarna.

Podnoszę głowę w górę, aby zobaczyć twarz najmłodszego potomka króla Richarda. Jest strasznie wysoki a jego błękitne oczy przeszywają mnie na wskroś.

- Nie jestem twoja. – zaprzeczam, poprawiając tiul sukienki, którą nadal mam na sobie.

- Jesteśmy narzeczonymi, Lottie. – uśmiecha się lekko i obejmuje mnie w tali, bawiąc się małą kokardką w dole moich pleców.

- Aby być narzeczonymi trzeba się kochać i być ze sobą, a z tego co wiem ja nie kocham ciebie, ty nie kochasz mnie. Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy razem nawet z rozkazu samego króla.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, księżniczko.


Mrużę na niego oczy, gdy przybliża się delikatnie i ociera swoimi ustami o mój policzek. 

– Kocham cię, Lottie.


piątek, 10 lipca 2015

Chapter 2


- Wiesz, że dostaniesz za to roczny szlaban, prawda?

Spoglądam w górę na Leona, który opiekuńczo oplata moje ramiona, gdy idziemy przez park w lekkim mroku. Okrągłe lampy świecą na ścieżkę co kilka metrów, oddalone od siebie ławką, koszem na śmieci i źródełkiem dla dorosłych i dzieci.

- Wiem, ale uchronienie ciebie od tego dupka jest warte wszystkiego. – wzdycha. – Cholera!

Leo potyka się o małą torbę leżącą na ziemi, a jego ręka ląduje na ławce, na której znajduje się czyjeś ciało.

- Przepraszam! – krzyczy głośno, gdy przestraszony chłopak podnosi się do siadu z rozszerzonymi oczami.

- Nic się nie stało – charczy, po czym odchrząkuje i spogląda na nas. – Książę i księżniczka! To moja wina, nie powinienem jej tu stawiać. – pochyla się i wrzuca torbę pod ławkę. Przełyka głośno ślinę, gdy utrzymuje wzrok na naszych butach, bojąc się spojrzeć w nasze oczy.

- A ja powinienem patrzeć pod nogi. – Leo śmieje się sztywno i przygląda uważnie twarzy chłopaka.

- Jak masz na imię?

- Noah – mówi cicho, a ja czuję w sercu lekkie ukłucie.

- Jestem Leo, to Lottie.

- Co tu robicie? – pyta w końcu podnosząc swoje oczy w górę. Uśmiecham się do niego serdecznie, gdy łapiemy kontakt, a on odwzajemnia to nieśmiało.

- Zwykły spacer. A ty?

Leo siada na drewnianej ławce i przyciąga mnie na swoje kolana, przytulając się do moich pleców. W otoczeniu zawsze musi mieć mnie blisko siebie, aby wiedzieć, że jestem bezpieczna. To strasznie denerwuje ojca Leo, ponieważ chłopak zamiast spędzać czas ze swoją narzeczoną pozwolił jej wyjechać na dwu miesięczne wakacje, podczas gdy powinna dokształcać swój pusty mózg. Jest najgłupszą dwudziestolatką jaką poznałam, ale wuj Edward jest zdania, że najważniejsze jest piękno żony króla, aby ten mógł się z nią pokazać i bez problemu zrobić jej kilkoro dzieci.

- Ja – cichy głos Noah wyrywa mnie z chwilowego zamyślenia. Odwracam głowę w jego stronę, uświadamiając sobie, że przez kilkanaście sekund nieświadomie wpatrywałam się w drzewo naprzeciwko nas. – Ja.. nie mam domu. – szepcze.

Ciche westchnienie ucieka z moich ust, a Leo porusza się niezręcznie. Ten chłopak naprawdę nie wygląda na taką osobę. Może leżenie na ławce z małą torbą przy nogach daje do myślenia, ale jego przyjemny wygląd stwarza pozory szczęśliwego człowieka.

- Ile masz lat?

- Siedemnaście i zanim zapytasz, uciekłem z domu dziecka.

Kiwam głową ze zrozumieniem.

- Zamieszkasz u nas.

[Wattpad]

wtorek, 7 lipca 2015

Chapter 1

- Nie sądzisz, że twoja córka już od roku powinna być mężatką? W tym wieku nasza matka już nosiła mnie w swoim brzuchu.

Przewracam oczami na upartość wuja Edwarda i wkładam do ust kolejny kawałek wędzonej ryby. Leo siedzący obok szturcha mnie lekko łokciem, a gdy na niego spoglądam powtarza mój wcześniejszy gest i uśmiecha się szeroko. Oboje pochylamy głowy w dół i cicho chichoczemy.

- Nie sądzę. Dobrze wiesz, że strata Noah była dla nas ogromnym trudem i nie chcę na razie wysyłać Charlotte do innego kraju z nieznanym Jej mężczyzną.

Noah był, jest moim bliźniakiem. Urodziliśmy się jako wcześniaki i przez trzy tygodnie musieliśmy leżeć w inkubatorze na polecenie lekarza. Dzień przed naszym wypisem Noah został porwany. Ktoś od tak zabrał go ze szpitala strzeżonego przez dwustu policjantów. Nie został odnaleziony, a moi rodzice nawet po siedemnastu latach nie mogą się z tym pogodzić.

- Spodziewałem się tego, więc zaprosiłem na dziś specjalnego gościa. Urządzimy jutro mały bal dla Charlotte i jej narzeczonego.

Krztuszę się łykiem wody, który właśnie biorę i wypluwam ciecz ponownie do wysokiego kieliszka. Czuję dłoń Leo na moich plecach i lekkie uderzenia, które pomagają mi szybciej unormować oddech. – Słucham?

- To musi się zdarzyć – uśmiecha się lekko, a ja wyczuwam w jego słowach drugie dno. – Jestem pewny, że polubisz, ba! pokochasz młodego Horana.

- Nialla? – tym razem to Leo wyraża swoje zdziwienie lekkim warknięciem.

- Tak. Coś w tym dziwnego?

- Tato! Przecież wiesz, że go nienawidzę. – unosi głos, uderzając otwartą dłonią o blat stołu. Kładę palce na jego ramieniu i lekko gładzę materiał śnieżno białej koszuli.

- Nie wyrażaj się synu – zaczyna Edward, ale przerywa mu lokaj, który wpada do jadalni i kłania się, biorąc głęboki wdech.

- Książę północno-wschodniej Irlandii, Niall Horan właśnie przybył. Jest zdenerwowany, ponieważ dziennikarze jechali za nim aż do bram pałacu i żąda kolacji w ogrodzie sam na sam z księżniczką Charlotte.

- Nie ma mowy! – krzyczy Leo, podnosząc się ze swojego miejsca, a krzesło, na którym siedział przewraca się z głośnym hukiem. – Nie zostawię ich samych.

- Uspokój się, Leonard – karci go matka odkładając sztućce trzymane w dłoniach po osobnych stronach porcelanowego talerza.

- Nie! Dla was to idealny chłopiec, ale nie znacie go tak jak ja. On zrobi jej krzywdę! – wskazuje na mnie swoim długim palcem, a jego ojciec uderza pięścią w stół.

- Dosyć tego! – krzyczy patrząc wściekle na swojego syna. - Leo dokończy posiłek w swoim pokoju, a Charlotte w ogrodzie. Idźcie!

- Ale tato!

- Leonard! Tak nie zachowuje się następca tronu. W tej chwili marsz do pokoju.

Chłopak łapie moją dłoń w żelaznym uścisku i wyciąga mnie siłą z pomieszczenia. Przechodzimy przez główny hol w akompaniamencie krzyków naszych rodziców, ale Leo jest tak wściekły, że nie dociera do niego nawet grożenie jego ojca.

Zostaję wepchnięta do kuchni przez uchylone drzwi, gdy Leo zauważa kogoś przy głównym wejściu. Zdziwione spojrzenia kucharzy i służby lądują na nas z ogromnym zainteresowaniem.

- Idziemy na spacer, Lottie. 

[Wattpad]

Prolog

Nie zawsze ty wybierasz dla siebie księcia.

[Wattpad]