poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Chapter 14

- Czy możecie w końcu wyjaśnić nam o co chodzi?

Kurczę się na skórzanej kanapie, gdy mój ojciec lustruje naszą czwórkę rozzłoszczonym spojrzeniem. Od kilku minut razem z wujem Edwardem próbuje nakłonić nas do wyjaśnienia kim jest Noah. Niall siłą dostał się do królewskiego biura, aby głaskać moją dłoń, myśląc, że to jakkolwiek mi pomoże. Wuj Edward ogląda swoje paznokcie, mrucząc pod nosem.

- Twoja matka wyjechała godzinę temu krzycząc, i nikt nie będzie za nią płakał, ale nie wiadomo co powiedziała lub powie dziennikarzom, którzy i tak ją dopadną, gdziekolwiek się wynosi.

- Poleciała do Francji. Do wuja Samuela. - mruczę cicho, nie chcąc niepotrzebnie denerwować ojca.

- A możesz nam z łaski swojej powiedzieć dlaczego?

- Niech pan nie będzie dla niej wredny! - Niall unosi swój głos, wlepiając wzrok w mojego ojca. Wszyscy patrzymy na niego w milczeniu, gdy kontynuuje swoją obronę. - Powinien pan krzyczeć na swoją żonę a nie córkę. Wyzywała ją od puszczalskich i to przy jej przyszłej teściowej! Na szczęście moja matka ma lepsze serce i nie wierzy w takie brednie.

- Wybacz mi książę, ale dlaczego tu jesteś? Siłą zająłeś miejsce obok mojej córki a czuję, że nie masz nam nic do powiedzenia w sprawie, o której dyskutujemy. - ojciec opiera dłonie na biodrach i patrzy na niego wyzywająco. Jego postawa świadczy o zdenerwowaniu, co w tym momencie nie jest dobrym znakiem dla Nialla.

- Jestem tu, aby bronić mojej narzeczonej.

- Przed czym?

- Przed pochopnymi oskarżeniami, które zmyśliła jej matka.

- Dobrze, przestańcie. - król w końcu podnosi się z fotela i staje obok mojego ojca. - Kim jest ten chłopak?

- To Noah. Spotkaliśmy go w parku. Nie miał domu, więc zabraliśmy go tutaj.

- Nikomu o nim nie mówiąc?

- Mówiłem ci, że prędzej dostaniesz psa. - wypomina Leo, zaplatając ręce na piersi. Jego słowa ranią Noah, ponieważ kurczy się przybliżając do mnie odrobinę.

- Co powiedziała o tobie matka?

- Że zdradzam Nialla z Noah i jestem puszczalska. Przecież to nie prawda, ja kocham Nialla.

środa, 26 sierpnia 2015

Chapter 13

- Kto to jest, Charlotte?

Przerażona wpatruję się w sztuczną twarz mojej matki. Jej ochroniarz trzyma za ramię bliskiego płaczu Noah, którego wzrok błaga mnie o pomoc.

- Ja.. Ja..

- Wysłów się wreszcie ty puszczalska dziewucho! - krzyczy wściekła, a Laura agresywnie odkłada filiżankę na talerzyk.

- Jak możesz mówić tak do własnej córki? - oburza się, podnosząc z wiklinowej ławki. - Charlotte to najcudowniejsza dziewczyna na świecie. Kocha mojego syna i nie mogłaby go zdradzać!

- Kocha? Nienawidzi jego i całej waszej rodziny za to, że musi za niego wyjść.

Niall ściska moją dłoń, gdy widzi łzy w moich oczach.

- Jak możesz tak kłamać, Catherine? W Charlotte nie ma nawet krzty nienawiści.

- Ona nie kłamie, proszę pani. - szepczę.

- Charlotte - Niall chce mnie uciszyć, ale kręcę na niego głową.

- Nie kocham Nialla. On wyznaje mi uczucia, ale one nie mogą być prawdziwe. Nie można kochać kogoś, kogo zna się kilka dni.

- Czy mogę w końcu dowiedzieć się jak ten brudas znalazł się w moim pałacu?

Czuję nagły przypływ wściekłości, który zmusza mnie do wstania i wysuszenia łez w moich oczach. Niall wstaje za mną i próbuje mnie zatrzymać, gdy podchodzę do mojej matki, ale jego starania są w tej chwili bezowocne.

- Ten brudas, to człowiek, który ma więcej pokory niż ty. Szanuje nawet nieznanych mu ludzi, podczas gdy ty wyzywasz własną córkę od dziwek i próbujesz zrobić z niej lalkę lub ostatecznie zabić dla ukojenia straty wymarzonego króla. Jesteś zbyt ślepa, aby zauważyć jaki ból zadajesz ludziom wokół siebie. Jeżeli wyrzucisz Noah, wyrzucisz i mnie, ale dla twojego nieszczęścia cała nasza rodzina stanie po mojej stronie.

- Nie wiesz nic o życiu, smarkulo. - przerywa mi wrednie, po czym odchodzi, kiwając palcem na swojego goryla.

Czekam aż znika za żywopłotem aby rozpłakać się i upaść na twarde kamienie. W jednej chwili dopada do mnie Niall, szczelnie zamykając mnie w uścisku.

- Nie płacz, miłości. Błagam, nie płacz.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Chapter 12

- Wyglądacie razem tak uroczo.

Matka Nialla uśmiecha się do nas przed kolejnym łykiem jej zielonej herbaty. Chłopak odwzajemnia gest, delikatnie głaszcząc wierzch mojej dłoni. Jego palce dygoczą od dobrej godziny, ale stara się to ukryć na wszelkie sposoby.

- Dlaczego tata nie przyleciał? - pyta cicho, nie śmieląc się spojżeć w jej błękitne oczy. Laura smutnieje przyglądając się synowi.

- Ma wiele spraw na głowie. Musi dopilnować, aby premier południa był informowany o postępach waszego związku i przygotować wszystko na twoją koronację.

Kiwa potulnie głową i przysuwa się do mnie jeszcze bliżej, obejmując ramieniem w talii. Wtula nos w moją szyję i słyszę jak wydaje nim ciche i krótkie siorpanie.

- Czy ślub odbędzie się w Irlandii? - zwracam na siebie całą uwagę jego matki, ściskając jego dłoń.

- Nie, kochana. W naszej rodzinie jest tradycja, aby zawarcie małżeństwa odbywało się w rodzinnym kraju żony, ażeby ta wiedziała iż jej mąż traktuje poważnie ich związek.

- Rozumiem - kiwam lekko głową. - Ale będę musiała tam zamieszkać?

- Ależ oczywiście, skarbie! Jak król poradzi sobie bez swojej kobiety? Mężczyźni to tylko większe dzieci, które potrzebują stałej opieki i porady.

Uśmiecham się na jej żart, ale dobry humor nie jest mi pisany. - Ile zamieżasz mieć dzieci?

- Słucham?

Patrzę na kobietę z czystym zdziwieniem, a moje paznokcie wbijają się w skórę dłoni Nialla, aby oznajmić mu, że potrzebuję jego pomocy. Czuję jak chichocze w moje ramię, więc szturcham go lekko, przez co od razu reaguje.

- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, mamo.

- Jak to nie? To najwyższa pora, aby zaplanować wasze wspólne życie.

Niall chce wyjaśnić jej kolej rzeczy, ale przerywa mu wściekły głos mojej matki.

- Charlotte Marie Elizabeth Serms! Kim jest ten przybłęda?

czwartek, 13 sierpnia 2015

Chapter 11

- Zostaw! - kolejny raz krzyczę na Leo, gdy ściąga gumkę z moich włosów.

Od godziny męczę się z kuzynem, ponieważ nie chce puścić mnie na spacer z Niallem. Jego groźby nie okazały się puste. Przy wczorajszej kolacji nawiązywał swoje wypowiedzi do pobytu Noah w zamku, a gdy Leo go obraził chciał się wygadać, ale ostatecznie zaprosił mnie na dzisiejszy spacer.

Proszące, smutne oczy działają cuda.

- Charlotte

Drzwi pokoju otwierają się a do pomieszczenia wkracza dumnie uśmiechnięty wuj Edward.

- Tato, puka się. - jęczy Leo opuszczając bezwładnie ramiona. Jego ojciec czasami jest naprawdę wścibski. Kocham go jako wuja i szanuję jako króla, ale trochę brakuje mu do przykładnego ojca i człowieka.

- Nie jęcz, Leon. Przyszedłem do Charlotte. Twój narzeczony czeka przy wejściu do ogrodu od kilku minut a ty jeszcze w negliżu.

- Jestem ubrana wujku - mruczę głównie do siebie, wiedząc że i tak to zignoruje.

- Zbieraj się szybko, bo o drugiej przyjeżdża tu jego matka, więc musisz zdążyć się przebrać i godnie ją przywitać.

«»

- Jacy są twoi rodzice? - przerywam nudną ciszę między mną a Niallem.

Trzyma się blisko mnie i co chwilę zrywa kilka kwiatków splatając je ze sobą.

- Są w porządku. Moja matka to najmilsza kobieta na świecie. Ojciec wymaga ode mnie teraz o wiele więcej, ale nie jest tak samolubny jak twój wuj.

- Tak, wuj Edward to ciężki człowiek. Najbardziej cierpi na tym Leon.

- Dlaczego twój kuzyn mnie tak nie lubi?

Odwraca się przodem do mnie podnosząc w górę kolorowy wianek. Zakłada go na moją głowę i uśmiecha się słodko.

- Dziękuję - poprawiam go, lekko się uśmiechając. - Leo uważa, że chcesz mnie wykorzystać i że będziesz taki jak jego ojciec.

- Nie wierz mu, Lottie. Kocham cię i chcę abyś była ze mną szczęśliwa, na zawsze.

- Nie możesz mnie kochać, Niall. Znamy się tylko kilka dni. - kręcę na niego głową.

- Nie ma znaczenia czy to kilka dni, miesięcy czy lat. Kocham cię i nigdy nie pozwolę ci odejść.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Chapter 10

- Co?

Moje usta samoistnie wyginają się w uśmiechu, kiedy patrzę na niego ze zdziwieniem. Jest taki pewny siebie, a w życiu się nie całował? Nie, że ja mam to za sobą, ale on raczej nie ma nadopiekuńczego kuzyna, który odstrasza od niego wszystkich zainteresowanych. Tak genialny jest tylko Leo.

- Jesteśmy parą, a pary się całują.

- Raczej chodziło mi o ten pierwszy. Nigdy się nie całowałeś?

- Nie

- Dlaczego?

- Nie chciałem. I nie uśmiechaj się tak, bo wiem, że ty też nie.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Ponieważ twój nadopiekuńczy kuzyn wbija we mnie sztylety.

Obracam się w ramionach Nialla, aby zobaczyć na prawdę komiczny wyraz twarzy Leona. Jego oczy są prawie zaciśnięte, nozdrza rozszerzone a usta ułożone w krzywy dzióbek.

Zakrywam twarz rękoma, chcąc powstrzymać kłopotliwy napad śmiechu. Będę mu to wypominać do końca życia.

- Czy ty chcesz całować moją kuzynkę po tym jak zakazałem ci jej dotykać?

- To moja narzeczona, mogę robić z nią cokolwiek zechcę. A wasz mały kolega pomoże mi w tym.

Leo kilkoma krokami pokonuje dzielącą nas odległość i wyrywa mnie z uścisku blondyna, przyciskając do swojego boku. Niall zaplata ręce na piersi, stając w wyzywającej pozycji. Czy to jest walka kogutów?

- Nie możesz jej szantażować.

- Mogę. Będziesz chodzić ze mną gdzie zechcę i robić co powiem, bo inaczej twoi rodzice dowiedzą się o Noah.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Chapter 9

- Zadałem ci pytanie i oczekuję odpowiedzi.


Przełykam gulę w gardle, podnosząc swoją głowę w górę. Niall stoi kilka centymetrów przede mną, wbijając swoje spojrzenie w moje oczy, jakby chciał zabić wszystkich dookoła niego. Jest wściekły, a jego zaciśnięte usta utwierdzają mnie w tym.


- To Noah – uśmiecham się niewinnie. Spoglądam na chłopaka ukrytego za ciałem Nialla i próbuję dyskretnie pokierować go spojrzeniem do pokoju Leo. Kiwa głową już po chwili zamykając za sobą drzwi. – Mówiłam ci, abyś tu nie wchodził.


- To ja wyznaczam zasady w naszym związku. 


- Jakim związku? - prycham na jego słowa. - Nie jesteśmy żadnym związkiem. To durny układ króla i twoich rodziców.


- Jeśli nie będziesz szczęśliwa nasze wspólne życie również takie nie będzie.


- Nie chcę naszego życia.


Zapada między nami cisza, podczas której kilkukrotnie błagam, aby Leo pojawił się w pokoju. Niestety nie jestem wróżką a mój kuzyn to straszny leń, do którego informacje bardzo często docierają powoli.


- Czy twoi rodzice i król wiedzą o twoim koledze?


- Nie i proszę, abyś nikomu o nim nie mówił.


- Więc ja też mogę cię o coś prosić? - pyta przybliżając się do mnie o kilka centymetrów.


- Zależy o co.


Uśmiecha się szeroko dopadając do mojego ciała. Jedną dłonią obejmuje moją talię, a drugą podnosi podbródek w górę.


- Bądź moim pierwszym pocałunkiem.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Chapter 8

- Zaczęłaś więcej jeść.

Wzdrygam się słysząc obok siebie głos ojca. Zgiełk kuchni lekko cichnie, a kucharze chcą podsłuchać naszą rozmowę. Po wczorajszym ataku Nialla i moim wyjściu wszyscy pracownicy jak i goście będący na przyjęciu stworzyli wiele historii o rzeczach, które mogły wydarzyć się w jego sypialni. Oczywiście wszystkie są bzdurą, bo nikt nie wie, że chłopak zasnął przed moim przyjściem do niego.

- Zajadam stres. No wiesz.. zaręczyny, małżeństwo, te sprawy. – tłumaczę nerwowo, nakładając plaster szynki na starannie posmarowaną masłem kromkę chleba. 

Zaraz..

- Przecież nie jesz mięsa.

Cholera.

- Nie jem większości mięs. To różnica.

- I szynka znajduje się w tej większości.

- Tato – patrzę na niego zirytowana. Uśmiecha się, a jego koszula porusza się na piersi, gdy śmieje się bezgłośnie. – Przyszedłeś po coś konkretnego czy żartować z mojego odżywiania?

- Twoje odżywianie jest bardzo ważne, ale teraz jestem tu w innej sprawie. – głaszcze moje włosy.

- Zasnął zanim dotarłam do jego pokoju.

- Co?

- Niall. Chciałeś zapytać co robiliśmy. Zasnął, więc poszłam do siebie.

- Skąd wiedziałaś?

- Zawsze, gdy chcesz rozmawiać o relacjach międzyludzkich głaszczesz mnie po głowie, bo martwisz się, że zrobię lub powiem coś nieodpowiedniego, albo dam komuś się zranić.

- Rozpracowałaś mnie. – uśmiecha się szeroko, ale po chwili poważnieje. – Chciałem też porozmawiać o waszym małżeństwie. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała do Irlandii na całe lata. Jako ojciec czuję się niezręcznie z myślą, że kiedyś zostaniesz matką.

- Dlaczego?

- Podejrzewam, że twój nauczyciel wyjaśnił ci skąd się biorą dzieci. – mruczy z uniesioną brwią, a mężczyzna krojący warzywa dwa blaty obok nas zaczyna się śmiać. Posyłam mu krótki uśmiech, ale odwraca swój wzrok, gdy tylko na niego patrzę.

- Tak, tato. Wiem skąd się biorą dzieci.

- Więc wiesz, dlaczego czuję się niezręcznie.

- To, że jesteśmy narzeczonymi nie oznacza, że od razu zostaniesz dziadkiem.

- Mam nadzieję, kochanie. – całuje moje czoło, nie za bardzo dyskretnie zabierając jedną z przygotowanych kanapek. – Kocham cię, skarbie.


«»


- Mam śniadanie – uśmiecham się szeroko, wpadając do pokoju Noah.

Chłopak odwraca się do mnie wystraszony, a jego usta lekko drżą. Marszczę brwi, podchodząc bliżej niego. – Co się stało?


- Kim on jest, Charlotte?