czwartek, 23 lipca 2015

Chapter 5

- Co.. Co tutaj robisz, Niall? - pytam zdenerwowana lekko podnosząc swój głos przy wypowiadaniu jego imienia.
Noah wciska się do kąta pokoju za fotelem, na którym siedział i zakrywa swoje usta, aby prawdopodobnie nie wydać z siebie żadnego dźwięku.


Mój przybrany narzeczony chce wejść do pokoju, ale zatrzymuję go w progu. - Nie możesz tu wejść.

- Dlaczego? - pyta jakby od niechcenia i łapie moje dłonie ułożone na jego klatce piersiowej. - Jesteśmy narzeczonymi. Co moje to twoje, co twoje to moje.

- Przestań to ciągle powtarzać. Nie możesz i już. - wymuszam z siebie agresywny ton, wyszarpując dłonie z uścisku.

- Ale..

- Nie rozumiesz prostych słów? Nie znaczy nie.

Obok Nialla pojawia się zdenerwowany Leo, a ja oddycham z ulgą, gdy odciąga go od drzwi.

- Przerwałeś nam w rozmowie. - skarży się blondyn. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, kiedy patrzy na Leo przenikliwym spojrzeniem.

- Jako wyższy książę rozkazuję ci się oddalić. - szatyn prostuje swoją postawę, zbliżając się do niego o krok. 
Myślałam, że to Leo jest najwyższym człowiekiem jakiego znam, ale Niall góruje nad nim kilkoma centymetrami.
Chłopak śmieje się pod nosem i spogląda prosto w oczy Leo.

- W sprawie mojej przyszłej żony nie masz nic do powiedzenia. Jest moja i to dzięki Twojemu ojcu.
- Ja nie mam nic do powiedzenia? Jak to możliwe skoro jestem jedynym synem niepłodnego już Edwarda Sermsa i tym samym jedynym dziedzicem tronu, dopóki trwa dynastia Sermsów?

- Twój ojciec zna twoje negatywne nastawienie do mnie i wydał taki rozkaz specjalnie na moją prośbę. - uśmiecha się z wyższością i sięga do kieszeni marynarki. - Całkowitym przypadkiem mam go ze sobą. Ozdobiony podpisem twojego ojca, pieczęcią twego rodu i oh, popatrz - udaje zdziwienie, na co marszczę brwi. Czyżby Leo miał rację co do niego? - Czerwonym odciskiem pierścienia królewskiego. - wskazuje na dół żółtej kartki, gdzie widnieją wszystkie wymienione przez niego znaki i puszcza do mnie oczko, uśmiechając się głupio na widok miny Leo.

- Ale to jest..

- Tak, to czerwony pierścień zakładany podczas królewskich zaślubin. Charlotte zostanie moją żoną ktokolwiek się temu sprzeciwi. Nawet jej ojciec. - tłumaczy pewny siebie.

Przepycham się pomiędzy ramieniem Leo a ścianą i wyrywam kartkę z dłoni blondyna. Uważnie czytam każde słowo od razu rozpoznając pismo wuja Edwarda, dopóki papier nie wypada mi z dłoni.


- Niemożliwe - szepczę do siebie. - To nie prawda. - w moich oczach pojawiają się łzy, a kąciki ust Nialla od razu opadają. -Leo!

Wpadam w ramiona kuzyna, zaczynając cicho szlochać. Przyciska moją głowę do swojej piersi i całuje moje włosy.

- Przykro mi, kochanie. - mruczy cicho. - Nic z tym nie zrobię. Przepraszam.

[Wattpad]

1 komentarz:

  1. Dopiero zaczęłam czytać to ff ♡ Jest genialne ♥ czekam na next
    ~Asia.

    OdpowiedzUsuń