czwartek, 30 lipca 2015

Chapter 7


- Wyglądasz przepięknie, Lottie.

Niall uśmiecha się delikatnie, bawiąc się kokardą na mojej talii. W takich chwilach nienawidzę mojej miłości do tych ozdób.

Trzyma mnie blisko siebie podczas naszego wolnego tańca do smętnej melodii fortepianu i skrzypiec. Królowa ma okropny gust, ale mimo to nie pozwala nikomu bez konsultacji z nią wybierać oprawy muzycznej.

- Nie mów na mnie Lottie.

- Dlaczego? Czy tak nie nazywa cię twój samolubny kuzyn?

- Leo nie jest samolubny.

- Czyli on tak po prostu chce spędzać z tobą czas, gdy ja mam zamiar to robić? – zadaje sztuczne pytanie, unosząc lewą brew. Mimowolnie uśmiecham się na ten gest, bo wszyscy mężczyźni w naszej rodzinie go potrafią i rozśmieszają tak wszystkich w trudnych momentach. – Sprawiłem, że się uśmiechnęłaś. – podekscytowany ton chłopaka odwraca mój wzrok od jego brwi na oczy, którymi wpatruje się we mnie z radością.

- Pierwszy i ostatni raz. – odpowiadam zaczepnie, przemilczając jego pytanie.

Dźwięk skrzypiec kończy krótki utwór, a wszyscy zebrani w ogromnej sali zaczynają klaskać. Wyrywam się z objęć blondyna i lekko kłaniam, czekając aż zrobi to samo.

Oklaski w szybkim tempie opadają, gdy Niall pada na swoje kolana, trzymając dłoń na klatce piersiowej. Jego usta są szeroko otwarte, próbując wpuścić do jego płuc jak najwięcej tlenu.

Jego osobisty ochroniarz odpycha mnie w tył, co zdecydowanie nie było konieczne, aby dostać się do chłopaka, wyciągając coś ze swojej kieszeni. Przy moim boku od razu pojawia się Leo, opiekuńczo obejmujący moją talię. Mężczyzna wstrząsa szarym inhalatorem i pomaga Niallowi go użyć. Trzyma chłopaka w prostej postawie, gdy ten bierze głęboki wdech, zostawiając lek w swoich drogach oddechowych przez kilka sekund. Przy wydechu głośno kaszle, ale żaden z nich nie widzi w tym chyba nic groźnego.

Wszyscy wpatrujemy się w nich zdziwieni, a Niall uspokaja swój oddech. Rozgląda się dookoła, zawieszając swój wzrok na mnie i szepcze coś do mężczyzny przy nim.

Ochroniarz wyprowadza go powoli z sali, nie zwracając uwagi na natarczywe spojrzenia ludzi. Gdy oboje znikają za drzwiami, pojawia się w nich niski chłopak znany jako pachołek księcia.


- Najmocniej państwa przepraszam. Książę Niall ma astmę, od dawna nie miał ataku, więc musimy się nim zająć. – tłumaczy, lekko pomagając swoimi dłońmi. – Prosił, aby księżniczka spędziła z nim czas, w którym musi odpocząć.

[Wattpad]

poniedziałek, 27 lipca 2015

Chapter 6

- Czy coś się stało, Charlotte?

Prycham na pytanie wuja Edwarda i podchodzę do krańca stołu, przy którym rozmawia wraz z moim ojcem. Kładę na blacie papier, wcześniej wściekle zebrany z podłogi a mój ojciec od razu zaczyna czytać pochyłe pismo.
Cierpliwie czekam na jego reakcję, wpatrując się prosto w oczy króla. W tej chwili nie obchodzi mnie to, że jest najwyższym organem władzy czy moją najbliższą rodziną. Oddał mnie rodowi Horanów za plecami całej rodziny.

- Jak mogłeś wydać to bez mojej zgody?

William podnosi się ze swojego krzesła wskazując palcami na kartkę, nadal patrząc na znaki w jej dole.

- I tak byś jej nie wyraził, a twoja córka i tak musi wyjść za mąż, więc lepiej, aby była z kimś kto wniesie coś dla Anglii niż została oddana upadającemu królestwu, aby je ratować. Nie uważasz? – uśmiecha się lekko, rozkładając ręce.

- Nie uważam.

- No cóż, nie masz już nic do powiedzenia. – śmieje się bez humoru. – Skończmy pogaduszki i pozwólmy kochanej Charlotte odejść, musi przygotować się na bal, aby wyglądać pięknie dla swojego księcia, a została jej niecała godzina.

«»

- Za mocno, mamo. – mruczę, wypuszczając z siebie ciężki oddech.

Moja matka ma obsesję na punkcie wyglądu. Co tydzień odwiedza swoje ulubione spa czasami zaciągając tam mnie.
Nie jest normalną matką, która kocha cię bezgranicznie. W jej głowie panuje Noah, którego widziała tylko przez szybę. Większość kobiet chciałaby mieć córeczkę, aby móc przebierać je w księżniczki, ale nie moja matka. Widziała Noah jako potężnego króla, a mnie jako słodką księżniczkę, która w wieku szesnastu lat opuści rodzinny kraj, a rok później wróci z małym dzieckiem na rękach i mężem u boku. Nienawidzi mnie za to, że jej plany się nie powiodły i przez to zniszczyła naszą rodzinę. Ona i ojciec śpią w oddzielnych sypialniach, mijają się bez słowa, a gdy muszą rozmawiać są dla siebie oschli. Na nieszczęście Williama nie mogą się rozwieść, bo królestwo brata matki upadnie.

- Więc zawiąż ją sama. – wyrywam się z zamyślenia, gdy matka trzaska drzwiami mojego pokoju, a sukienka rozluźnia się na moim brzuchu. Podchodzę do lustra i odwracam się tyłem, aby związać dwie, niebieskie wstążki.
Poprawiam kokardę, po czym zakładam baleriny i idę do pokoju Leo.

«»

- Gotowa?

Spinam się na pytanie Leo i ściskam mocniej jego ramię, próbując wyładować swoje nerwy na jego skórze.

- Nie.

- Książę północno-wschodniej Irlandii, Niall Horan. - wzdycham cicho patrząc jak Niall podchodzi do króla i składa mu lekki pokłon. Edward uśmiecha się do niego i ściska jego dłoń, szepcząc coś. Mój narzeczony uśmiecha się szeroko i spogląda na mnie w tłumie. – Księżniczka Anglii, Charlotte Serms. – wuj wyciąga rękę w moją stronę, dając mi znak, abym do niego podeszła. Wolnym krokiem zbliżam się do niego i zniżam w typowym damskim pokłonie. Całuje moją dłoń zanim wpycha ją w palce Nialla, stawiając nas przed sobą. – Ta dwójka, pięknych, młodych ludzi już za kilka miesięcy wstąpi w związek małżeński, aby mocą prawną oddać rodowi Horan należną im pozostałą część Irlandii.

[Wattpad]

czwartek, 23 lipca 2015

Chapter 5

- Co.. Co tutaj robisz, Niall? - pytam zdenerwowana lekko podnosząc swój głos przy wypowiadaniu jego imienia.
Noah wciska się do kąta pokoju za fotelem, na którym siedział i zakrywa swoje usta, aby prawdopodobnie nie wydać z siebie żadnego dźwięku.


Mój przybrany narzeczony chce wejść do pokoju, ale zatrzymuję go w progu. - Nie możesz tu wejść.

- Dlaczego? - pyta jakby od niechcenia i łapie moje dłonie ułożone na jego klatce piersiowej. - Jesteśmy narzeczonymi. Co moje to twoje, co twoje to moje.

- Przestań to ciągle powtarzać. Nie możesz i już. - wymuszam z siebie agresywny ton, wyszarpując dłonie z uścisku.

- Ale..

- Nie rozumiesz prostych słów? Nie znaczy nie.

Obok Nialla pojawia się zdenerwowany Leo, a ja oddycham z ulgą, gdy odciąga go od drzwi.

- Przerwałeś nam w rozmowie. - skarży się blondyn. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, kiedy patrzy na Leo przenikliwym spojrzeniem.

- Jako wyższy książę rozkazuję ci się oddalić. - szatyn prostuje swoją postawę, zbliżając się do niego o krok. 
Myślałam, że to Leo jest najwyższym człowiekiem jakiego znam, ale Niall góruje nad nim kilkoma centymetrami.
Chłopak śmieje się pod nosem i spogląda prosto w oczy Leo.

- W sprawie mojej przyszłej żony nie masz nic do powiedzenia. Jest moja i to dzięki Twojemu ojcu.
- Ja nie mam nic do powiedzenia? Jak to możliwe skoro jestem jedynym synem niepłodnego już Edwarda Sermsa i tym samym jedynym dziedzicem tronu, dopóki trwa dynastia Sermsów?

- Twój ojciec zna twoje negatywne nastawienie do mnie i wydał taki rozkaz specjalnie na moją prośbę. - uśmiecha się z wyższością i sięga do kieszeni marynarki. - Całkowitym przypadkiem mam go ze sobą. Ozdobiony podpisem twojego ojca, pieczęcią twego rodu i oh, popatrz - udaje zdziwienie, na co marszczę brwi. Czyżby Leo miał rację co do niego? - Czerwonym odciskiem pierścienia królewskiego. - wskazuje na dół żółtej kartki, gdzie widnieją wszystkie wymienione przez niego znaki i puszcza do mnie oczko, uśmiechając się głupio na widok miny Leo.

- Ale to jest..

- Tak, to czerwony pierścień zakładany podczas królewskich zaślubin. Charlotte zostanie moją żoną ktokolwiek się temu sprzeciwi. Nawet jej ojciec. - tłumaczy pewny siebie.

Przepycham się pomiędzy ramieniem Leo a ścianą i wyrywam kartkę z dłoni blondyna. Uważnie czytam każde słowo od razu rozpoznając pismo wuja Edwarda, dopóki papier nie wypada mi z dłoni.


- Niemożliwe - szepczę do siebie. - To nie prawda. - w moich oczach pojawiają się łzy, a kąciki ust Nialla od razu opadają. -Leo!

Wpadam w ramiona kuzyna, zaczynając cicho szlochać. Przyciska moją głowę do swojej piersi i całuje moje włosy.

- Przykro mi, kochanie. - mruczy cicho. - Nic z tym nie zrobię. Przepraszam.

[Wattpad]

środa, 22 lipca 2015

Chapter 4

- Możesz przestać? Dobrze wiemy, że go nie lubisz, więc już przestań na niego narzekać. – karcę Leo, mając dość jego narzekania na Nialla. Kocham mojego kuzyna, ale jest nadmiernie opiekuńczy jeśli chodzi o chłopców w moim otoczeniu.

Od dziecka dogadujemy się najlepiej z całej rodziny, ale Leo tak naprawdę chce zastąpić mi brata. Gdy miał sześć lat wmówił mi, że jesteśmy rodzeństwem, a rozpieszczoną trzylatkę łatwo oszukać. Przez dobry miesiąc krzyczałam na widok wuja Edwarda i cioci Elizabeth, uważając ich za kłamców, gdy mówili, że Leo to ich syn, a ja jestem bratanicą. Dopiero, gdy kuzyn przyznał się do kłamstwa i razem z rodzicami wyjaśnił mi nasze pokrewieństwo mogłam spokojnie przebywać z wujostwem.

- Jesteś po jego stronie? Już cię oczarował tym swoim kochaniem? – zadaje pytania z wyrzutem, kierując na mnie swoje wściekłe oczy.

- Co? Leo! Zastanów się o czym ty mówisz.

- Mówię o tym, że wszyscy uważają go za godnego naśladowania, skromnego księcia, a tylko ja znam prawdę. Nie jest tym kogo gra i chce cię tylko dla władzy.

- To, że twój ojciec taki jest nie znaczy, że każdy inny mężczyzna tak postępuje.

- Jeszcze go broń! – wyrzuca ręce w górę i opada na łóżko uderzając twarzą w poduszki. – Owinie cię wokół palca i zrobi swoją własną dziwką. – mamrocze.

Mimowolnie otwieram usta a Noah siedzący na wiszącym fotelu porusza się niespokojnie. Mija długa minuta ciszy, podczas której mój mózg kilkanaście razy powtarza słowa Leo i wyrzuca na niego wyzwiska, których w życiu nie słyszałam.

- Wyjdźcie – mówię cicho, zaplatając ręce na piersi. Leo podnosi głowę i patrzy na mnie zdziwiony, po czym przenosi wzrok na Noah, który już stoi przy drzwiach.

- Co?

- Wyjdź! – krzyczę wskazując palcem na drzwi. Leo szybko wstaje i chce do mnie podejść, ale robię krok w tył, przez co się zatrzymuje. – Proszę wyjdź.


/Narracja trzecioosobowa\


Noah siedział spięty na białym fotelu i rozglądał się po ogromnym pokoju. Jego noga nerwowo podskakiwała, ale próbował uspokoić swój umysł.

To nie jest moje miejsce.

Chłopak gwałtownie wstaje z siedzenia, gdy drzwi pokoju otwierają się.

- Wybacz – Charlotte śmieje się cicho, widząc przerażony wzrok szatyna. – Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie. Leo zawsze mnie wspiera i..


- Z kim rozmawiasz, kochanie?

[Wattpad]

środa, 15 lipca 2015

Chapter 3

- Lottie, twoi rodzice cię kochają, ale prędzej pozwolą ci kupić psa niż Noah zamieszkać tutaj. – Leo kolejny raz jęczy swój protest. Byłam zmuszona słuchać tego przez długie dwa kilometry, ale on nie może dać za wygraną nawet będąc w zamku. Według niego przyprowadzanie do królewskiego zamku bezdomnego, którego w ogóle nie znamy jest ogromnym błędem, ale gdybym zawsze słuchała mojego kuzynostwa nie byłabym ani wyrafinowaną, ani zbuntowaną księżniczką. Każdy z nas jest inny, ale to Leo najbardziej odstaje od postawy księcia, choć jest pierwszy w kolejce o tron swojego ojca, co jednak zobowiązuje go do zachowywania się w sposób odpowiedni. 

- Nie żebym narzekał, ale to było wredne.

Śmieję się cicho na uwagę Noah za co zostaję pociągnięta za nos. Głupim nawykiem Leo i jego ojca jest łapanie i ciągnięcie za nos lub brodę. Wuj Edward robi tak ze wszystkimi dziećmi jakie spotyka, niezależnie od ich pochodzenia, a Leo ogranicza się do mnie i kilku naszych kuzynów.

- Dlatego to będzie tajemnica. Nasze pokoje dzieli tylko jeden i Noah tam zamieszka.

- Ale to był pokój dla..

- Wiem – przerywam mu szybko i odwracam głowę w drugą stronę. Na ścianie zauważam powiększający się cień, więc popycham kuzyna w głąb korytarza.

- Co ty robisz?

- Ktoś idzie. Schowajcie się w moim pokoju, zaraz do was przyjdę.

Obydwoje patrzą za mnie, a Leo szybko się oddala ciągnąc za sobą zdziwionego Noah. Odwracam się z zamiarem zatrzymania niechcianego gościa jak najdalej od mojego pokoju, ale nie daję rady zrobić kroku, gdy zderzam się z czyimś ciałem i lekko chwieję.

- Moja uciekająca księżniczka jest trochę niezdarna.

Podnoszę głowę w górę, aby zobaczyć twarz najmłodszego potomka króla Richarda. Jest strasznie wysoki a jego błękitne oczy przeszywają mnie na wskroś.

- Nie jestem twoja. – zaprzeczam, poprawiając tiul sukienki, którą nadal mam na sobie.

- Jesteśmy narzeczonymi, Lottie. – uśmiecha się lekko i obejmuje mnie w tali, bawiąc się małą kokardką w dole moich pleców.

- Aby być narzeczonymi trzeba się kochać i być ze sobą, a z tego co wiem ja nie kocham ciebie, ty nie kochasz mnie. Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy razem nawet z rozkazu samego króla.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, księżniczko.


Mrużę na niego oczy, gdy przybliża się delikatnie i ociera swoimi ustami o mój policzek. 

– Kocham cię, Lottie.


piątek, 10 lipca 2015

Chapter 2


- Wiesz, że dostaniesz za to roczny szlaban, prawda?

Spoglądam w górę na Leona, który opiekuńczo oplata moje ramiona, gdy idziemy przez park w lekkim mroku. Okrągłe lampy świecą na ścieżkę co kilka metrów, oddalone od siebie ławką, koszem na śmieci i źródełkiem dla dorosłych i dzieci.

- Wiem, ale uchronienie ciebie od tego dupka jest warte wszystkiego. – wzdycha. – Cholera!

Leo potyka się o małą torbę leżącą na ziemi, a jego ręka ląduje na ławce, na której znajduje się czyjeś ciało.

- Przepraszam! – krzyczy głośno, gdy przestraszony chłopak podnosi się do siadu z rozszerzonymi oczami.

- Nic się nie stało – charczy, po czym odchrząkuje i spogląda na nas. – Książę i księżniczka! To moja wina, nie powinienem jej tu stawiać. – pochyla się i wrzuca torbę pod ławkę. Przełyka głośno ślinę, gdy utrzymuje wzrok na naszych butach, bojąc się spojrzeć w nasze oczy.

- A ja powinienem patrzeć pod nogi. – Leo śmieje się sztywno i przygląda uważnie twarzy chłopaka.

- Jak masz na imię?

- Noah – mówi cicho, a ja czuję w sercu lekkie ukłucie.

- Jestem Leo, to Lottie.

- Co tu robicie? – pyta w końcu podnosząc swoje oczy w górę. Uśmiecham się do niego serdecznie, gdy łapiemy kontakt, a on odwzajemnia to nieśmiało.

- Zwykły spacer. A ty?

Leo siada na drewnianej ławce i przyciąga mnie na swoje kolana, przytulając się do moich pleców. W otoczeniu zawsze musi mieć mnie blisko siebie, aby wiedzieć, że jestem bezpieczna. To strasznie denerwuje ojca Leo, ponieważ chłopak zamiast spędzać czas ze swoją narzeczoną pozwolił jej wyjechać na dwu miesięczne wakacje, podczas gdy powinna dokształcać swój pusty mózg. Jest najgłupszą dwudziestolatką jaką poznałam, ale wuj Edward jest zdania, że najważniejsze jest piękno żony króla, aby ten mógł się z nią pokazać i bez problemu zrobić jej kilkoro dzieci.

- Ja – cichy głos Noah wyrywa mnie z chwilowego zamyślenia. Odwracam głowę w jego stronę, uświadamiając sobie, że przez kilkanaście sekund nieświadomie wpatrywałam się w drzewo naprzeciwko nas. – Ja.. nie mam domu. – szepcze.

Ciche westchnienie ucieka z moich ust, a Leo porusza się niezręcznie. Ten chłopak naprawdę nie wygląda na taką osobę. Może leżenie na ławce z małą torbą przy nogach daje do myślenia, ale jego przyjemny wygląd stwarza pozory szczęśliwego człowieka.

- Ile masz lat?

- Siedemnaście i zanim zapytasz, uciekłem z domu dziecka.

Kiwam głową ze zrozumieniem.

- Zamieszkasz u nas.

[Wattpad]

wtorek, 7 lipca 2015

Chapter 1

- Nie sądzisz, że twoja córka już od roku powinna być mężatką? W tym wieku nasza matka już nosiła mnie w swoim brzuchu.

Przewracam oczami na upartość wuja Edwarda i wkładam do ust kolejny kawałek wędzonej ryby. Leo siedzący obok szturcha mnie lekko łokciem, a gdy na niego spoglądam powtarza mój wcześniejszy gest i uśmiecha się szeroko. Oboje pochylamy głowy w dół i cicho chichoczemy.

- Nie sądzę. Dobrze wiesz, że strata Noah była dla nas ogromnym trudem i nie chcę na razie wysyłać Charlotte do innego kraju z nieznanym Jej mężczyzną.

Noah był, jest moim bliźniakiem. Urodziliśmy się jako wcześniaki i przez trzy tygodnie musieliśmy leżeć w inkubatorze na polecenie lekarza. Dzień przed naszym wypisem Noah został porwany. Ktoś od tak zabrał go ze szpitala strzeżonego przez dwustu policjantów. Nie został odnaleziony, a moi rodzice nawet po siedemnastu latach nie mogą się z tym pogodzić.

- Spodziewałem się tego, więc zaprosiłem na dziś specjalnego gościa. Urządzimy jutro mały bal dla Charlotte i jej narzeczonego.

Krztuszę się łykiem wody, który właśnie biorę i wypluwam ciecz ponownie do wysokiego kieliszka. Czuję dłoń Leo na moich plecach i lekkie uderzenia, które pomagają mi szybciej unormować oddech. – Słucham?

- To musi się zdarzyć – uśmiecha się lekko, a ja wyczuwam w jego słowach drugie dno. – Jestem pewny, że polubisz, ba! pokochasz młodego Horana.

- Nialla? – tym razem to Leo wyraża swoje zdziwienie lekkim warknięciem.

- Tak. Coś w tym dziwnego?

- Tato! Przecież wiesz, że go nienawidzę. – unosi głos, uderzając otwartą dłonią o blat stołu. Kładę palce na jego ramieniu i lekko gładzę materiał śnieżno białej koszuli.

- Nie wyrażaj się synu – zaczyna Edward, ale przerywa mu lokaj, który wpada do jadalni i kłania się, biorąc głęboki wdech.

- Książę północno-wschodniej Irlandii, Niall Horan właśnie przybył. Jest zdenerwowany, ponieważ dziennikarze jechali za nim aż do bram pałacu i żąda kolacji w ogrodzie sam na sam z księżniczką Charlotte.

- Nie ma mowy! – krzyczy Leo, podnosząc się ze swojego miejsca, a krzesło, na którym siedział przewraca się z głośnym hukiem. – Nie zostawię ich samych.

- Uspokój się, Leonard – karci go matka odkładając sztućce trzymane w dłoniach po osobnych stronach porcelanowego talerza.

- Nie! Dla was to idealny chłopiec, ale nie znacie go tak jak ja. On zrobi jej krzywdę! – wskazuje na mnie swoim długim palcem, a jego ojciec uderza pięścią w stół.

- Dosyć tego! – krzyczy patrząc wściekle na swojego syna. - Leo dokończy posiłek w swoim pokoju, a Charlotte w ogrodzie. Idźcie!

- Ale tato!

- Leonard! Tak nie zachowuje się następca tronu. W tej chwili marsz do pokoju.

Chłopak łapie moją dłoń w żelaznym uścisku i wyciąga mnie siłą z pomieszczenia. Przechodzimy przez główny hol w akompaniamencie krzyków naszych rodziców, ale Leo jest tak wściekły, że nie dociera do niego nawet grożenie jego ojca.

Zostaję wepchnięta do kuchni przez uchylone drzwi, gdy Leo zauważa kogoś przy głównym wejściu. Zdziwione spojrzenia kucharzy i służby lądują na nas z ogromnym zainteresowaniem.

- Idziemy na spacer, Lottie. 

[Wattpad]

Prolog

Nie zawsze ty wybierasz dla siebie księcia.

[Wattpad]